Choć u nas na Jurze „wiosna”, my wyruszamy na poszukiwanie zimy. Jedziemy w Gorce. Z „zakopianki” skręcamy na Mszanę Dolną. Z Mszany jedziemy do Koninek. Im dalej na południe, tym mijamy co raz więcej śniegu. W Koninkach wita nas kraina zimy. Trochę czasu zajmuje nam zorganizowanie się i wyciągnięcie całego sprzętu z samochodu, a jest tego trochę… Mama, Tata, Tymoteusz i Julia mają biegówki. Natomiast najmłodsi – Ignaś i Franek wskakują do przyczepki. Przyczepka Croozera, która przez większą część roku służy nam jako przyczepka rowerowa. Tu natomiast zakładamy płozy, a do tego specjalną uprząż z metalowym stelażem, który łączymy z przyczepką. Chłopaków będzie ciągnąć Tata. Jest tyle śniegu, że ruszamy na nartach z parkingu. Z początku mijamy sporo turystów z sankami. Widać, że nie tylko my jesteśmy spragnieni zimy. Idziemy najpierw niebieskim szlakiem turystycznym, a od Huciska czerwonym. Szusujemy tzw. stokówką. Szlak prowadzi na Polanę Tobołów. Wszystkim bardzo się podoba. Najmłodsi zachwycają się zimą z okienek przyczepki,a starsi szusują na biegówkach. Na nartach biegowych jeżdżą już 3 sezon. Po drodze robimy przerwę na herbatę i coś do przegryzienia. Większy odpoczynek robimy po 3 km wędrówki na nartach. W miejscu, gdzie szlak ostro zakręca pod górę w prawo. Tu jest też ławeczka ze stolikiem, który najpierw trzeba odkopać ze śniegu. Chwila na małe co nie co i czas wracać…Teraz czeka nas tylko zjazd w dół. Zaczyna padać śnieg. Jest pięknie.
Zmęczeni, ale szczęśliwi wracamy do samochodu. Łącznie zrobiliśmy 6 km na nartach!